Bistro La Cocotte, Warszawa
- wlabirynciesmakow
- 19. Aug. 2015
- 2 Min. Lesezeit


La Cocotte to małe francuskie bistro zlokalizowane w bramie przy ulicy Mokotowskiej, tuż przy placu Zbawiciela.
Teoretycznie - bardzo ruchliwa i gwarna lokalizacja, w praktyce - cicho i dyskretnie, nie wiedząc że istnieje tu takie fajne, kameralne miejsce, macie szansę tutaj nie trafić.
Francuski klimat wita już na starcie - nie jest zbyt przestronnie, ale bardzo przytulnie. Kraciaste obrusy na stołach i menu wypisane na tablicy wewnątrz tworzą specyficzny klimat.
Dzisiejszą podróż kulinarną zaczynamy od ślimaków po burgundzku, sałatki z czerwonej soczewicy oraz tradycyjnej zupy cebulowej z grzanką.




Ślimaki, zatopione w czosnkowym masełku są smaczne, ale nieco za mało doprawione. To samo można powiedzieć o zupie cebulowej - mimo że na pierwszy rzut oka wszystko pasuje, brakuje jej jakiegoś mocnego akcentu... może jeszcze jeden chlust brandy załatwiłby sprawę? Za to sałatka z czerwonej soczewicy, z kozim serem i plastrami buraka jest przepyszna. Dobrze doprawiona soczewica, delikatny jak chmurka ser oraz wyrazisty burak - te smaki bardzo dobrze do siebie pasują. Jak na przystawkę jest dość treściwa ale tak smaczna, że żałuję że tak szybko się skończyła.
Czas na dania główne. Wołowina po burgundzku podawana jest tu w kokilce. Dodatki - gotowane ziemniaki, sos owocowy oraz sałatka, zajmują miejsce na talerzu obok. Nie mamy żadnych zastrzeżeń do mięsa - jest pyszne i tak miękkie, że praktycznie rozpływa się w ustach. Dziwi nas jednak brak obecności innych warzyw - do tej pory boeuf bourgignon jadaliśmy zwykle w towarzystwie marchewek, selera itp.


Udko z kaczki, również z ziemniaczkami i sałatką. Dobrze przygotowane, smakowite i... na tym komentarz można by zakończyć:)

Największym zaskoczeniem był filet z pałasza, podany na puree z foletowego kalafiora z dodatkiem owoców. O ile obecność malin i borówek nie była aż taką niespodzianką, zdziwił nas ułożony na talerzu, lekko podsmażony banan.
Jak przypominam sobie smak tego dania to czuję, że muszę koniecznie wypróbować ten patent w domu. Połączenie słodkiego banana z kalafiorem i delikatną rybą - bajka. Słodko, słono - smaki przenikały się, idealnie ze sobą współgrając. Wielka piątka za pomysł i... już czekam, kiedy zjem to po raz kolejny.

Siedziało się tak miło, że zdecydowaliśmy się na desery. Tartaletka z kremem i owocami i nasz ulubiony klasyk - creme brulee. Smaczne, słodkie - idealne na zakończenie takiego obiadu.
Jest przyjemnie, smacznie, czasem pozytywnie zaskakująco. Wpadajcie tu na obiad z przyjaciółmi :)
Comments